
Czesław Miłosz
Dormo molto e leggo Tommaso d’Aquino
o La morte di Dio (un’opera protestante).
A destra la baia, una colata di stagno,
oltre la baia la città, oltre la città l’oceano,
oltre l’oceano l’oceano, fino al Giappone.
A sinistra colline aride con erba bianca,
oltre le colline una valle irrigata dove si coltiva riso,
oltre la collina monti e pini ponderosa,
oltre la valle il deserto e pecore.
Quando non potevo fare a meno dell’alcol, andavo avanti ad alcol,
Quando non potevo fare a meno di sigarette e caffè, andavo avanti a sigarette e caffè.
Ero coraggioso. Laborioso. Quasi un modello di virtù.
Ma non serve a niente.
Mi fa male, dottore.
Non qui. No, non qui. Non lo so più neppure io.
Torse è per l’eccesso di isole e continenti,
di parole non dette, di bazar e flauti di legno,
o di bevute solitarie, senza gusto,
anche se si doveva diventare una specie di arcangelo
o di San Giorgio sulla prospettiva di San Giorgio.
Mi fa male, guaritore.
Ho sempre creduto a magìe e superstizioni.
Le donne, è ovvio, hanno una sola anima, cattolica
ma noi ne abbiamo due. Danzando,
in sogno visiti lontani pueblos
e persino terre mai viste.
Mettiti addosso, ti prego, amuleti di piume,
Bisogna aiutare uno dei tuoi.
Ho letto molti libri ma a essi non credo.
Quando fa male torniamo su certi fiumi,
ricordo quelle croci coi segni del sole e della luna,
e i fattucchieri al lavoro quando c’era un’epidemia di tifo.
Spedisci la tua seconda anima oltre i monti, oltre il tempo.
Dimmi cosa hai visto, aspetterò.
Czesław Miłosz
1962, Berkeley
(Traduzione di Pietro Marchesani)
da “Pippo incantato, 1965”, in “Czesław Miłosz, Il castigo della speranza”, All’insegna del pesce d’oro, 1981
Mille copie numerate – Copia N. 39
Avvertenza: Per i testi originali delle poesie qui pubblicate abbiamo seguito l’edizione americana dell’opera poetica di Milosz Utwory poetyckie. Poems, Michigan Slavic Publications, Ann Arbor 1976. (Pietro Marchesani)
∗∗∗
Dużo śpię
Dużo śpię i czytam Tomasza z Akwinu
albo “Śmierć Boga” (takie protestanckie dzieło).
Na prawo zatoka jak odlana z cyny,
za tą zatoką miasto, za miastem ocean,
za oceanem ocean, aż do Japonii.
Na lewo suche pagórki z białą trawą,
za pagórkami nawodniona dolina gdzie uprawia się ryż,
za doliną góry i sosny ponderosa,
za górami pustynia i owce.
Kiedy nie mogłem bez alkoholu, jechałem na alkoholu.
Kiedy nie mogłem bez papierosów i kawy, jechałem na papierosach i kawie.
Byłem odważny. Pracowity. Prawie wzór cnoty.
Ale to nie przydaje się na nic.
Panie doktorze, boli mnie.
Nie tu. Nie, nie tu. Sam już nie wiem.
Może to nadmiar wysp i kontynentów,
niepowiedzianych słów, bazarów i drewnianych fletów,
albo picia do lustra, bez urody,
choć miało się być czymś w rodzaju archanioła
albo świętego Jerzego na Świętojerskim Prospekcie.
Panie znachorze, boli mnie.
Zawsze wierzyłem w gusła i zabobony.
Naturalnie że kobiety mają tylko jedną, katolicką, duszę
ale my mamy dwie. Kiedy zatańczysz,
we śnie odwiedzasz odległe pueblos
i nawet ziemie nigdy nie widziane.
Włóż, proszę ciebie, amulety z piór,
poratować trzeba swojego.
Ja czytałem dużo książek, ale im nie wierzę.
Kiedy boli powracamy nad jakieś rzeki,
pamiętam tamte krzyże ze znakami słońca i księżyca,
i czarowników, jak pracowali kiedy była epidemia tyfusu.
Wyślij swoją drugą duszę za góry, za czas.
Czesław Miłosz
da “Gucio zaczarowany”, 1965, in “Czesław Miłosz, Utwory poetyckie. Poems”, Michigan Slavic Publications, Ann Arbor, 1976