
Wisława Szymborska
Alla memoria di un caduto
1
Rannuvolato guardi da vetri coperti di pianto.
Questa pioggia inopportuna – ti scombina i piani.
Picchietti sul telaio della finestra con le mani.
Spazi vuoti nei tuoi occhi.
Vedo come si bagna il vetro in cento gocce,
e come ognuna – densa di pensieri silenziosi –
si gonfi d’un tremito umido, dondoli, riposi,
e di colpo scivoli giù in una scia.
Giro la testa
e ridicola grido nei tuoi occhi stupiti,
nella linea perplessa delle labbra –
che so che te ne andrai.
2
Il giorno si raffredda silenzioso.
Si prospetta una serata fresca.
Il vento spegne le nostre fronti.
La voce si perde, la voce si spezza –
troppo difficile gridare.
D’un fiato chiedo:
Tornerai?… Domani?…
Il tempo dell’addio lo scrive la candela
con un filo di lacrime di cera.
La tua ombra grande, che sfiora il soffitto,
solleva il gesto della mano
e – fa il saluto:
Tornerò, DOMANI.
3
Timido, giovane, appiccicoso verde foglia.
Che vorrei strappare, calpestare, ferire.
Per la sua spudoratezza – perché pulsa di luce,
perché l’attesa non l’ha mai provata.
Ho nelle mani un odio che germoglia,
un nodo stretto in gola intriso d’ira.
Per la sua vita — effimera e vivace,
per la fugacità sua spensierata.
Creerò un’immensa torre di foglie
e darò fuoco ai suoi quattro lati.
Se arruffo il cielo ignoto in fumi alati –
s’avvereranno forse le mie voglie.
Pregherò per il tuo ritorno
tutti gli dèi del mondo.
Wisława Szymborska
(Traduzione di Linda Del Sarto)
da “Canzone nera”, Adelphi Edizioni, 2022
***
JANKO MUZYKANT
Parnifd poległego
1
Patrzysz pochmurnie wskroś spłakanych szyb.
Ten deszcz nie w porę – krzyżuje ci plany.
Palcami dudnisz o okienne ramy.
Puste przestrzenie w oczach twych.
Widzę jak moknie szyba w kroplach stu,
a każda z nich – aż ciężka od zmilczanych myśli –
pęcznieje w wilgnym drżeniu, wahająco wisi,
za chwilę smuga spłynie w dół.
Odwracam głowę
i śmiesznie krzyczę w twe zdumione oczy,
w zakłopotana linię ust –
że wiem, że pójdziesz.
2
Dzień stygnie cicho.
Wieczór będzie chłodny.
Wiatr gasi nasze czoła.
A głos się gubi, głos się rwie –
za trudno, żeby wołać.
Tchem pytam:
Wrócisz?… Jutro?…
Czas pożegnania pisze świeca
sznurkiem woskowych łez.
Twój wielki, aż pod sufit cień
ręką unosi gest
i –salutuje:
Wrócę. JUTRO.
3
Nieśmiała, młoda, lepka zieleń liści.
Chciałabym zrywać, deptać, ranić.
Za jej bezwstyd – że pulsuje słońcem,
źe nie wie co to jest czekanie.
Mam w rękach siłę nienawiści,
mam gniew zwęzlony w krtani.
Za jej życie – krótkie, musujące,
za jej beztroskie przemijanie.
Ułożę stos olbrzymi z liści,
podpalę jego cztery końce.
Gdy obce niebo dymem zmącę –
może się prośba moja ziści.
Będę się modlić o twój powrót
do wszystkich bogów świata.
Wisława Szymborska
da “Czarna piosenka”, Wydawnictwo Znak, 2014