Il caffè – Adam Zagajewski

Adam Zagajewski

[A Berlino]

In quel caffè di una città straniera, caffè che porta il nome
di uno scrittore francese, stavo leggendo Sotto il vulcano,
ma ormai con minore entusiasmo. Bisogna tuttavia curarsi,
pensai. Forse mi sono trasformato in un filisteo.
Il Messico era molto lontano e le sue enormi stelle
splendevano ora non per me. C’era la festa dei morti.
Festa di metafore e luce. La morte nel ruolo principale.
Accanto alcune persone ai tavolini, vari destini:
la Ponderatezza, la Tristezza, il Giudizio. Il Console, Yvonne.
Cadeva la pioggia. Sentivo una piccola felicità. Qualcuno entrava,
qualcuno usciva, qualcuno infine aveva scoperto il perpetuum mobile.
Ero in un paese libero. In un paese solo.
Nulla succedeva, tacevano le armate.
La musica non distingueva nessuno; il pop stillava
dagli altoparlanti pigramente ripetendo: ancora tanto avverrà.
Nessuno sapeva cosa fare, dove andare, perché.
Pensavo a te, alla nostra vicinanza, intimità, a come
profumano i tuoi capelli, quando inizia l’autunno.
Dall’aeroporto si stava alzando in volo un aereo,
come un allievo diligente che creda
nella parola degli antichi maestri.
I cosmonauti sovietici dicevano di non aver trovato
Dio nello spazio, ma l’avevano cercato?

Adam Zagajewski

(Traduzione di Marco Bruno)

da “La mano invisibile”, 2009, in “Guarire dal silenzio, Nuovi versi e poesie scelte”, “Lo Specchio” Mondadori, 2020

∗∗∗

Kawiarnia

W Berlinie

W tej kawiarni w obcym mieście noszącej imię
francuskiego pisarza czytałem Pod wulkanem,
ale już z mniejszym entuzjazmem. Jednak trzeba się leczyć,
pomyślałem. Chyba zamieniłem się w filistra.
Meksyk był bardzo daleko i jego ogromne gwiazdy
świeciły teraz nie dla mnie. Trwało święto zmarłych.
Święto metafor i światła. Śmierć w roli głównej.
Obok kilka osób przy stolikach, różne przeznaczenia:
Rozwaga, Smutek, Zdrowy Rozsądek. Konsul, Yvonne.
Padał deszcz. Czułem małe szczęście. Ktoś wchodził,
ktoś wychodził, ktoś wreszcie wynalazł perpetuum mobile.
Byłem w wolnym kraju. W samotnym kraju.
Nic się nie działo, milczały armaty.
Muzyka nikogo nie wyróżniała; pop sączył się
z głośników leniwie powtarzając: jeszcze się wiele wydarzy.
Nikt nie wiedział, co robić, dokąd iść, dlaczego.
Myślałem o tobie, o naszej bliskości, o tym,
jak pachną twoje włosy, kiedy zaczyna się jesień.
Z lotniska wzbijał się w powietrze samolot,
jak pilny uczeń, który wierzy w to,
co mówili dawni mistrzowie.
Sowieccy kosmonauci twierdzili, że nie znaleźli
Boga w przestworzach, ale czy szukali?

Adam Zagajewski

da “Niewidzialna ręka”, Kraków: Znak, 2009

Rispondi

Inserisci i tuoi dati qui sotto o clicca su un'icona per effettuare l'accesso:

Logo di WordPress.com

Stai commentando usando il tuo account WordPress.com. Chiudi sessione /  Modifica )

Foto Twitter

Stai commentando usando il tuo account Twitter. Chiudi sessione /  Modifica )

Foto di Facebook

Stai commentando usando il tuo account Facebook. Chiudi sessione /  Modifica )

Connessione a %s...

Questo sito utilizza Akismet per ridurre lo spam. Scopri come vengono elaborati i dati derivati dai commenti.