Tre voci – Adam Zagajewski

Foto di Renate von Mangoldt

 

 

 

 

 

 

 

 

 

La nube del crepuscolo si addensa nella stanza,
cresce l’ombra della sera, quieto desiderio.
Per radio il
Canto della terra di Mahler.
Fuori dalla finestra i merli fischiano sonori e spensierati.
E intanto sento il sommesso sussurro del mio sangue
(come neve che scivola dai monti).
Queste tre voci, tre voci straniere,
si rivolgono a me, ma nulla
vogliono, nulla promettono. In lontananza,
laggiù sul prato, a lungo si schiera, si prepara
il corteo della notte percorso da sordi bisbigli.

Adam Zagajewski

(Traduzione di Krystyna Jaworska)

da “ Andare a Leopoli e altre poesie, 1985”, in “Dalla vita degli oggetti”, Poesie 1983-2005, Adelphi, 2012

∗∗∗

Te trzy

W pokoju zbiera się chmura zmierzchu.
Rośnie cień wieczoru, spokojne pożądanie.
Radio nadaje Pieśń o ziemi Mahlera.
Za oknem głośno i beztrosko gwiżdżą kosy.
Jednocześnie słyszę cichy szelest mojej krwi
(jakby śnieg zsuwał się z gór).
Te trzy głosy, trzy cudzoziemskie głosy,
zwracają się do mnie,
ale niczego nie chcą, nic nie obiecują.W głębi,
gdzieś na łące, ustawia się długo, przygotowuje
orszak nocy, pełen głuchych szeptów.

Adam Zagajewski

da “Jechać do Lwowa”, London: Aneks, 1985

Da una soglia infinita – Giovanni Giudici

Foto di Anka Zhuravleva

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Apparivi e sparivi che a disfarti
Bastò la tenue offesa di uno sguardo
Carpirti un volto nella mente un nome:
Scendevi da una soglia infinita
I secoli che attraversando
Da tanto avaro averti insisti in vita

Giovanni Giudici

da “Da una soglia infinita. Prove e poesie 1983-2002”, a cura di Evelina De Signoribus, Grafiche Fioroni, 2004

Sugli angeli – Czesław Miłosz

Foto di Luigi H. Perfetti

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Vi hanno tolto le vesti bianche,
Le ali e perfino l’esistenza.
Tuttavia io vi credo, messaggeri.

Là dove il mondo è girato a rovescio,
Pesante stoffa ricamata di stelle e animali,
Passeggiate esaminando i punti veritieri della cucitura.

La vostra tappa qui è breve,
Forse nell’ora mattutina, se il cielo è limpido,
In una melodia ripetuta da un uccello,
O nel profumo delle mele verso sera
Quando la luce rende magici i frutteti.

Dicono che vi abbia inventato qualcuno
Ma non ne sono convinto.
Perché gli uomini hanno inventato anche se stessi.

La voce − senza dubbio questa è la prova,
Perché appartiene a esseri indubbiamente limpidi,
Leggeri, alati (perché no?),
Cinti dalla folgore.
Ho udito sovente questa voce in sogno
E, cosa ancor più strana, capivo pressappoco 
il dettame o l’invito in lingua ultraterrena:

è presto giorno
ancora uno
fa’ ciò che puoi.

Czesław Miłosz

Berkeley, 1969

(Traduzione di Pietro Marchesani)

da “Dove sorge e dove tramonta il sole”, in “Czesław Miłosz, Poesie”, Adelphi, 1983

∗∗∗

O aniołach

Odjęto wam szaty białe,
Skrzydła i nawet istnienie,
Ja jednak wierzę wam,
Wysłańcy.

Tam gdzie na lewą stronę odwrócony świat,
Ciężka tkanina haftowana w gwiazdy i zwierzęta,
Spacerujecie oglądając prawdomówne ściegi.

Krótki wasz postój tutaj,
Chyba o czasie jutrzennym, jeżeli niebo jest czyste,
W melodii powtarzanej przez ptaka,
Albo w zapachu jabłek pod wieczór
Kiedy światło zaczaruje sady.

Mówią, że ktoś was wymyślił
Ale nie przekonuje mnie to.
Bo ludzie wymyślili także samych siebie.

Głos – ten jest chyba dowodem,
Bo przynależy do istot niewątpliwie jasnych,
Lekkich, skrzydlatych (dlaczegóż by nie),
Przepasanych błyskawicą.

Słyszałem ten głos nieraz we śnie
I, co dziwniejsze, rozumiałem mniej więcej
Nakaz albo wezwanie w nadziemskim języku:

zaraz dzień
jeszcze jeden
zrób co możesz.

Czesław Miłosz

da “Gdzie wschodzi słońce i kędy zapada”, Instytut Literacki, Parigi, 1974

Giardini – Vittorio Sereni

Foto di Luigi H. Perfetti

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Ombra verde ombra, verde-umida e viva.
Per dove negli anni delira
di vividi anni mai avuti un tulipano o una rosa.

Vittorio Sereni

da “Gli strumenti umani”, Einaudi, Torino, 1965

Morandi – Adam Zagajewski

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Gli oggetti vegliavano anche di notte,
mentre lui dormiva sognando l’Africa,
la brocca di porcellana, due annaffiatoi,
le verdi bottiglie da vino, un coltello.
Quando dormiva sodo, come può dormire
solo un artista esausto, stremato,
gli oggetti ridevano, prossimi alla rivolta.

L’annaffiatoio, ficcanaso dal lungo becco,
sobillava gli altri, febbrile,
e il sangue pulsava selvaggio nella porcellana
ignara del tocco di labbra assetate,
solo occhi, sguardo, percezione.

Di giorno erano più docili e persino fieri:
tutta la ruvida esistenza del mondo
trovava rifugio in questi oggetti,
abbandonando per un attimo il ciliegio
in fiore e il cuore afflitto dei morenti.

Adam Zagajewski

(Traduzione di Krystyna Jaworska)

da “Dalla vita degli oggetti”, Poesie 1983-2005, Adelphi, 2012

∗∗∗

Morandi

Rzeczy czuwały nawet w nocy,
kiedy on spał i śnił o Afryce;
porcelanowy dzbanek, dwie konewki,
zielone butelki po winie, nóż.
Gdy on spał głęboko jak może zasnąć
tylko śmiertelnie znużony stwórca,
rzeczy śmiały się i bunt był blisko.

Ciekawska konewka o długim dziobie
gorączkowo do czegoś namawiała innych
i dziko pulsowała krew w porcelanie,
która nie znała dotyku pijących ust,
tylko oczy, spojrzenie, wzrok.

W dzień pokorniały i nawet były dumne:
całe szorstkie istnienie świata
chroniło się w tych przedmiotach,
opuszczając na chwilę kwitnące drzewa
wiśni i ciężkie serca umierających.

Adam Zagajewski

da “Płótno, 1990”, in “Adam Zagajewski, Wiersze wybrane”, Wydawnictwo a5, 2010