
Adam Zagajewski, foto di Damian Klamka
Leggo di nuovo le sue poesie, signore,
opera di un riccone che aveva capito ogni cosa
e di un poveraccio cui era stata sottratta la casa,
di un emigrante e di un solitario.
Lei vuol sempre dire di più
di quanto si possa – al di sopra della poesia, verso l’alto,
verso l’altezza, ma anche verso il basso, lì dove
appena comincia il nostro territorio, umile e timido.
Lei parla a volte con un tale tono
che – davvero – il lettore
per un attimo crede
che ogni giorno sia sacro, di festa
e che la poesia – come esprimerlo? –
renda la vita più rotonda,
piena, fiera, senza la vergogna
della perfetta formula.
Soltanto a sera,
quando ripongo il libro
torna l’ordinario romorio della città –
qualcuno tossisce, piange, qualcuno bestemmia.
Adam Zagajewski
(Traduzione di Marco Bruno)
da “Le antenne, 2005”, in “Guarire dal silenzio: Nuovi versi e poesie scelte”, “Lo Specchio” Mondadori, 2020
∗∗∗
Czytając Miłosza
Znów czytam Pańskie wiersze
spisane przez bogacza, który wszystko zrozumiał,
i przez biedaka, któremu zabrano dom,
przez emigranta i samotnika.
Pan zawsze chce powiedzieć więcej
niż można – ponad poezję, w górę, w stronę wysokości,
ale i w dół, tam gdzie dopiero się zaczyna
nasz region, pokornie i nieśmiało.
Pan mówi niekiedy takim tonem
że – naprawdę – czytelnik
przez chwilę wierzy,
że każdy dzień jest świętem
i że poezja, jakby to wyrazić,
sprawia, iż życie jest zaokrąglone,
pełne, dumne, nie wstydzące się
doskonałej formuły.
Dopiero wieczorem,
gdy odkładam książkę
wraca zwyczajny zgiełk miasta –
ktoś kaszle, płacze, ktoś złorzeczy.
Adam Zagajewski
da “Anteny”, Krakow: Wydawnictwo a5, 2005